niedziela, 26 marca 2017

Janusz Tazbir - Służba ojczyźnie, służba sakiewce

1.        Wprawdzie w początkach XVII stulecia dziejopis miasta Żywca Andrzej Komoniecki nazywa się patriotą, ale tylko żywieckim, a więc ogranicza to pojęcie do tak zwanej małej oj­czyzny. Dopiero w epoce Oświecenia nasza publicystyka polityczna, zapewne za przykładem francuskiej, zaczyna pisać często i chętnie o patriotyzmie. Franciszek Salezy Jezierski, jeden z nadwiślańskich jakobinów, zamieszcza to pojęcie w swej mini encyklopedii („Niektóre wy­razy porządkiem alfabetu zebrane...", 1791). W 1794 r. ksiądz Kazimierz Hoszkiewicz po­święca zaś całą broszurę wyjaśnianiu: „Co to jest być prawdziwym patriotą?". Ponieważ ukazała się ona w pierwszych tygodniach powstania kościuszkowskiego, autor na plan pierwszy wysunął walkę o niepodległość ojczyzny. [...]

2.   Pomimo to daremnie byśmy szukali haseł patriota czy patriotyzm w fundamentalnym słowniku S. B. Lindego. W leksykonach językowych zaczynają się one pojawiać dopiero w drugiej połowie XIX stulecia, przy czym w każdej kolejnej definicji tych pojęć coraz bar­dziej na czoło wybija się gotowość ofiarnej służby dla ojczyzny. W ostatnio wydanym „Prak­tycznym słowniku współczesnej polszczyzny" (Poznań 2000) czytamy, że patriotyzm wyraża się w poświęceniu dla ojczyzny dóbr najcenniejszych, nawet życia, i w stawianiu ponad wła­sne cele nadrzędnych wartości, takich jak niepodległość czy wolność.
3.   W każdej niemal epoce naszych dziejów co innego wybijało się na czoło patriotyzmu. W średniowieczu za jego główną cechę uważano wierność panującej dynastii, uosobionej we władcy. Wymarcie dynastii Jagiellonów wyznacza tu nader wyraźną cezurę i odtąd ani Wazo­wie, ani tym bardziej Sasowie nie mogli liczyć na podobne przywiązanie. Epoka królów elek­cyjnych przenosi punkt ciężkości na wierność wobec Rzeczypospolitej, przez którą wówczas rozumiano państwo, a nie republikę. Była ona pojmowana jako wspólna własność całej szlachty. Nie kolidowało z tym przekonanie, iż opozycja polityczna nie jest zbrodnią, lecz
cnotą obywatelską upoważniającą do wystąpienia przeciwko królowi, gdyby ten naruszył przyznane szlachcie przywileje. [...]
4.   Patriotyzm XVI-w. szlachty opierał się na wspólnocie pochodzenia (od mitycznych Sar­matów) i przywilejów. Wówczas to został ukuty termin narodu szlacheckiego [...]. W teorii droga do nobilitacji wiodła jedynie poprzez odznaczenie się na polu bitwy, w praktyce bywało z tym bardzo różnie. Podobnie zresztą jak z powielanym przez kaznodziejów i świeckich panegirystów wzorcem szlachcica-patrioty jako rycerza, niezłomnego obrońcy chrześcijań­skiej Europy, który zawsze gotów jest polec za ojczyznę. Nie wierzmy ówczesnej propagan­dzie: na polach bitewnych stawano tylko w razie konieczności [...].
 5. Najważniejsze jest wszakże co innego, a mianowicie przekonanie, iż patriotyczna służ­ba dla ojczyzny winna być należycie wynagradzana. Zwłaszcza na wiek XVII patrzymy do dziś przez pryzmat oleodruku powstałego w dobie zaborów, na którym Stefan Czarniecki, leżąc w ubogiej chacie i na zmierzwionym barłogu, przyjmuje jakże spóźnioną buławę. [...] W rze czywistości Czarniecki swą waleczną szablą nie tylko bronił granic Rzeczypospolitej, ale i wy­rąbał sobie oraz swojej rodzinie wcale znaczny majątek jak również miejsce w szeregach magnaterii. Z kolei Jan III Sobieski należał do najbogatszych królów polskich, niesłychanie dba­łych o powiększanie własnych dochodów. Cudzoziemscy towarzysze broni, biorący udział w odsieczy Wiednia, zarzucali mu przywłaszczenie sobie znacznej części łupów. [...]
6.   Dopiero Oświecenie zacznie budzić Sarmatów z różowego snu. Po raz pierwszy chyba w naszych dziejach spojrzano na zegar cywilizacyjnego postępu, aby za przykładem Stanisła­wa Staszica zakrzyknąć: cała Europa znajduje się w XVIII, a my tkwimy nadal w XV w. Z błogiej inercji czasów saskich wyrwą naród szlachecki dopiero rozpaczliwe apele reforma­torów. Jak się okazało, śmiertelnie zagrożona Rzeczpospolita potrzebuje poważnych ofiar w postaci mienia czy nawet życia. Co więcej, do narodu zostają zaliczeni także mieszczanie i chłopi, co pociąga za sobą postulat niemalże przymusowej asymilacji mniejszości etnicz­nych: ruskiego włościaństwa, a nawet i Żydów. [...] Objęcie z czasem wszystkich obywateli ty­mi samymi przywilejami miało gwarantować ich ofiarną i w razie potrzeby bezinteresowną służbę dla państwa. W dobie narodowej niewoli oznaczała ona przede wszystkim udział we wszelkiego rodzaju niepodległościowych konspiracjach jak również w kolejnych powstaniach.
7.   Za pełnoprawnego członka wspólnoty etnicznej uważano każdego, kto spieszył pod na­rodowe sztandary nie pytając o tarczę herbową, a tym bardziej o to, jakim językiem mówili jego dziadowie czy nawet rodzice. Nagrodą za to mogła być jedynie sława wśród rodaków i to sława najczęściej, pośmiertna. Wzorowy patriota musiał umierać na polu bitwy, ginąć od salw plutonu egzekucyjnego czy na szubienicy lub w nurtach Elstery. W najlepszym razie na ka­tordze, zsyłce czy emigracji. Tworzyło to określony stereotyp, nader zresztą żywotny. [...]
8.   Rodzi się kult patrioty-nieudacznika: robiono kariery i majątki w głębi cesarstwa, a ro­biący je wspierali hojnie działalność kulturalną i naukową zarówno na terenie Królestwa Pol­skiego jak i w Petersburgu. Stał się on zresztą w samym cesarstwie drugim po Wilnie ośrod­kiem naszej kultury. Wszystko to nie przenikało do literatury pięknej. Polak robiący karierę w głębi imperium ukazywany jest w niej przeważnie jako zdecydowany renegat, naganny mo­ralnie łapownik, pijak czy rozpustnik. A na pewno ktoś głęboko obojętny dla narodowej spra­wy. Tak więc literatura piękna brała udział w wielkiej mistyfikacji. I trudno jej to mieć za złe, skoro za swój patriotyczny obowiązek uważała kreślenie wzorców moralnych, a nie pochwa­łę petersburskich karier. [...]
9.   W okresie zaborów rodzi się też patriotyzm roszczeniowy, a nie tylko martyrologiczny i bezinteresowny. Przez tyle wieków pomagaliśmy Zachodowi w charakterze przedmurza. Zwłaszcza zaś Francji, uniemożliwiając Rosji powstaniami z 1794 i 1830 r. stłumienie Wiel­kiej Rewolucji, a potem rewolucji lipcowej. Braliśmy udział w walkach o niepodległość Sta­nów Zjednoczonych. Z kolei Paryż, Londyn i Waszyngton winne nam były pomóc w powro­cie na polityczną mapę Europy. [...]
10. Zabierając głos na temat świadomości narodowej kreślę zazwyczaj na tablicy dwa ko­ła: duże oznacza wszystkich ludzi mówiących językiem Kochanowskiego i Mickiewicza, któ­rzy obiektywnie biorąc byli Polakami. W sam środek tego koła wpisuję o wiele mniejsze, oznaczające tych posiadających świadomość narodową i związane z nią tak ściśle uczucia pa­triotyczne. Otóż od X w. poczynając to mniejsze koło stale się powiększa, aby w latach 1939-1945 pokryć się całkowicie z tym większym. Nastąpiło to dzięki (jeśli słowo dzięki jest tu w ogóle na miejscu) dwóm okupantom: niemieckiemu i sowieckiemu. Zginęła wówczas kategoria tak zwanych tutejszych, gdyż trzeba się było zdecydować na gotowość do ofiary krwi, mienia i życia. Była ona istotnie bardzo wielka i Aleksander Kamiński pisał z dumą w 1942 r. na łamach „Biuletynu Informacyjnego", iż jedną z głównych cech polskiego charakteru narodowego jest skłonność do bezinteresownej pracy dla ojczyzny. Dodałbym do tego, że także i zdolność do budowy państwa podziemnego, które zarówno w 1863 r., jak i w latach II wojny światowej lepiej nam się udawało od naziemnych form naszej państwowości. [...]
11.   Politykę Polski Ludowej w kwestii patriotyzmu można by określić jako pełną niekon­sekwencji i ciągłych zygzaków. Z jednej strony bowiem powoływano się na utworzony w ZSRR Związek Patriotów Polskich, z drugiej zaś unikano zwrotu: walka o niepodległość, zastępując go kalką z rosyjskiego: o społeczne i narodowe wyzwolenie. [...]
12.   Po 1989 r. patriotyzm polski przekształca się coraz wyraźniej z zewnętrzno- w wewnętrzno-roszczeniowy. Podobnie jak szlachta w XVI czy XVII w. dziś ogół Polaków żywi przekonanie: patriotyzm to służba dla ojczyzny, ale należycie wynagradzana. Towarzyszy te­mu rosnąca tolerancja dla zmiany przynależności etnicznej. Dawniej wyjeżdżający na emigra­cję deklarowali gotowość powrotu, gdyby tylko polityczna czy materialna sytuacja w Polsce uległa radykalnej poprawie. Obecnie coraz więcej ludzi, zwłaszcza tych udających się do RFN i USA, wyraża z góry zgodę na całkowitą asymilację ich potomstwa. Towarzyszy temu  wyraźna zmiana typu bohatera narodowego: z nieudacznika staje się nim człowiek sukcesu - od Marii Curie-Skłodowskiej poczynając, przez Piłsudskiego, a na Janie Pawle II kończąc.

(Tekst opracowany na podstawie: Janusz Tazbir, Służba ojczyźnie, stużba sakiewce, „Polityka" 2004 nr 2)