VII
Gdyby opadły ściany baraków, tysiące ludzi zbitych, stłamszonych na
pryczach zawisłoby w powietrzu. Byłby to widok wstrętniejszy niż średniowieczne
obrazy sądów ostatecznych.
Najbardziej wstrząsa człowiekiem widok drugiego człowieka śpiącego na swoim kawałku buksy, miejsca, które musi zajmować, bo ma ciało. Ciało wykorzystali, jak się da: wytatuowali na nim numer, żeby zaoszczędzić obroży, dali tyle snu w nocy, żeby człowiek mógł pracować, i tyle czasu w dzień, aby zjadł. I jedzenia tyle, żeby bezproduktywnie nie zdechł. Jedno jest tylko miejsce do życia: kawałek pryczy, reszta należy do obozu, do państwa. Ale ani ten kawałek miejsca, ani koszula, ani łopata nie jest twoja. Zachorujesz, odbiorą ci wszystko: ubranie, czapkę, przemycony szalik, chusteczkę do nosa. Jak umrzesz — wyrwą ci złote zęby, już poprzednio zapisane w księgi obozu. Spalą, popiołem wysypią pola albo osuszą stawy. Co prawda marnotrawią przy spalaniu tyle tłuszczu, tyle kości, tyle mięsa, tyle ciepła!
Najbardziej wstrząsa człowiekiem widok drugiego człowieka śpiącego na swoim kawałku buksy, miejsca, które musi zajmować, bo ma ciało. Ciało wykorzystali, jak się da: wytatuowali na nim numer, żeby zaoszczędzić obroży, dali tyle snu w nocy, żeby człowiek mógł pracować, i tyle czasu w dzień, aby zjadł. I jedzenia tyle, żeby bezproduktywnie nie zdechł. Jedno jest tylko miejsce do życia: kawałek pryczy, reszta należy do obozu, do państwa. Ale ani ten kawałek miejsca, ani koszula, ani łopata nie jest twoja. Zachorujesz, odbiorą ci wszystko: ubranie, czapkę, przemycony szalik, chusteczkę do nosa. Jak umrzesz — wyrwą ci złote zęby, już poprzednio zapisane w księgi obozu. Spalą, popiołem wysypią pola albo osuszą stawy. Co prawda marnotrawią przy spalaniu tyle tłuszczu, tyle kości, tyle mięsa, tyle ciepła!
Ale gdzie indziej robią z ludzi mydło, ze skóry ludzkiej abażury, z kości
ozdoby. Kto wie, może na eksport dla Murzynów, których kiedyś podbiją?
Pracujemy pod ziemią i na ziemi, pod dachem i na deszczu, przy łopacie,
lorze, kilofie i łomie. Nosimy wory z cementem, układamy cegły, tory kolejowe,
grodzimy grunta, depczemy ziemię... Zakładamy podwaliny jakiejś nowej,
potwornej cywilizacji. Teraz dopiero poznałem cenę starożytności. Jaką potworną
zbrodnią są piramidy egipskie, świątynie i greckie posągi! Ile krwi musiało
spłynąć na rzymskie drogi, wały graniczne i budowle miasta! Ta starożytność,
która była olbrzymim koncentracyjnym obozem, gdzie niewolnikowi wypalano znak
własności na czole i krzyżowano za ucieczkę. Ta starożytność, która była wielką
zmową ludzi wolnych przeciw niewolnikom!
Pamiętasz, jak lubiłem Platona. Dziś wiem, że kłamał. Bo w rzeczach
ziemskich nie odbija się ideał, ale leży ciężka, krwawa praca człowieka. To
myśmy budowali piramidy, rwali marmur na świątynie i kamienie na drogi imperialne,
to myśmy wiosłowali na galerach i ciągnęli sochy, a oni pisali dialogi i
dramaty, usprawiedliwiali ojczyznami swoje intrygi, walczyli o granice i
demokracje. Myśmy byli brudni i umierali naprawdę. Oni byli estetyczni i
dyskutowali na niby.
Nie ma piękna, jeśli w nim leży krzywda człowieka. Nie ma prawdy, która tę
krzywdę pomija. Nie ma dobra, które na nią pozwala.
Cóż wie starożytność o nas? Zna przebiegłego niewolnika z Teren-cjusza i
Plauta, zna trybunów ludowych Grakchów i imię jednego tylko niewolnika —
Spartakusa. Oni robili historię i byle zbrodniarza — Scypiona, byle adwokata —
Cycera czy Demostenesa, pamiętamy doskonale. Zachwycamy się wycięciem Etrusków,
wybiciem Kartaginy, zdradami, podstępem i łupiestwem. Prawo rzymskie! I dziś
jest prawo!
Co będzie o nas wiedzieć świąt, jeśli zwyciężą Niemcy? Powstaną olbrzymie
budowle, autostrady, fabryki, niebotyczne pomniki. Pod każdą cegłą będą
podłożone nasze ręce, na naszych barkach będą noszone podkłady kolejowe i płyty
betonu. Wymordują nam rodziny, chorych, starców. Wymordują dzieci.
I nikt o nas wiedzieć nie będzie. Zakrzyczą nas poeci, adwokaci,
filozofowie, księża. Stworzą piękno, dobro i prawdę. Stworzą religię.
Trzy lata temu były tu wioski i osiedla. Były pola, drogi polne i grusze na
miedzach. Byli ludzie, którzy nie byli lepsi ani gorsi od innych.
Potem przyszliśmy my. Wygnaliśmy ludzi, rozbiliśmy domy, zrównaliśmy
ziemię, umiesiliśmy ją na błoto. Postawiliśmy baraki, płoty, krematoria.
Przywlekliśmy ze sobą świerzb, flegmonę i wszy.
Pracujemy w fabrykach i kopalniach. Dokonujemy olbrzymiej pracy, z której ktoś ciągnie niesłychany zysk.
Pracujemy w fabrykach i kopalniach. Dokonujemy olbrzymiej pracy, z której ktoś ciągnie niesłychany zysk.
Dziwne są dzieje tutejszej firmy Lenz. Firma ta wybudowała nam obóz, baraki,
hale, magazyny, bunkry, kominy.
Obóz wypożyczał jej więźniów, a SS dawało materiały. Przy rozliczeniu
rachunek okazał się tak fantastycznie milionowy, że za głowę złapał się nie
tylko Auschwitz, ale sam Berlin. Panowie, powiedziano, to niemożliwe, za dużo
zarobiliście, aż tyle a tyle milionów! A jednak, odrzekła firma, oto są
rachunki. No tak, rzekł Berlin, ale my nie możemy. To połowę, zaproponowała
patriotyczna firma. Trzydzieści procent, potargował się jeszcze Berlin, i na
tym stanęło. Od tego czasu wszystkie rachunki firmy Lenz są odpowiednio obcinane.
Lenz nie martwi się jednak: jak wszystkie firmy niemieckie powiększa kapitał
zakładowy. Zrobił na Oświęcimiu olbrzymi interes i spokojnie czeka końca wojny.
Tak samo firma Wagner i Continental od wodociągów, firma Richter od studzien,
Siemens od oświetleń
i drutów elektrycznych, dostawcy cegły, cementu, żelaza i drzewa, wytwórcy
części barakowych i ubrań pasiastych.
Tak samo olbrzymia firma samochodowa Union, tak samo zakłady rozbiórki
szmelcu DAW. Tak samo właściciele kopalń w Mysłowicach, Gliwicach, Janinie,
Jaworznie. Ten z nas, który przeżyje, musi kiedyś zażądać równoważnika tej
pracy. Nie pieniędzy, nie towaru, ale twardej, kamiennej pracy.
Kiedy ludzie chorzy i ci po pracy idą spać, rozmawiam z Tobą z daleka.
Widzę w ciemności Twoją twarz i choć mówię z goryczą i nienawiścią obcą Tobie,
wiem, że słuchasz uważnie.
Jesteś wprzęgnięta w mój los. Tyle tylko, że masz dłonie nie do kilofa i
ciało nie przyzwyczajone do świerzbu.
Wiąże nas nasza miłość i miłość bezgraniczna tych, co pozostali. Tych, co
żyją dla nas i stanowią nasz świat. Twarze rodziców, przyjaciół, kształty
przedmiotów, które pozostały. I jest to najdroższe, czym możemy się dzielić:
przeżycie! I choćby nam zostawiono tylko ciała na szpitalnej pryczy, będzie
jeszcze przy nas nasza myśl i nasze uczucie.
I sądzę, że godność człowieka naprawdę leży w jego myśli i w jego uczuciu.