Odwołując się do podanych tekstów rozważ problem postaw
ludzi wobec zła.
Tadeusz Borowski, Ludzie,
którzy szli
Któregoś dnia Mirka podbiegła
pod dach, na którym kładliśmy papę. Kiwnęła ręką na Żyda i krzyknęła do mnie;
- Niech pan zejdzie! Może i pan coś pomoże!
Zsunęliśmy się z dachu po
drzwiach bloku. Chwyciła nas za ręce i pociągnęła do siebie. Wprowadziła między prycze i wskazując na barłóg pełen
kolorowych kołder i na dziecko leżące pośrodku rzekła z
afektacją:
- Patrzcie, przecież ono niedługo umrze!
Powiedzcie, co ja mam robić? Dlaczego ono tak nagle zachorowało?
Dziecko spało bardzo niespokojnie. Było jak
róża w złotym otoku: rozpalone policzki i złota aureola
włosów.
-
Jakie ładne dziecko - szepnąłem
cicho.
-
Ładne! - krzyknęła Mirka - pan
wie, że ładne! Ale ono może umrzeć! Muszę je ukrywać, żeby nie poszło do gazu. Esmanka może je znaleźć.
Pomóżcie mi!
Żyd położył jej rękę na
ramieniu. Otrząsnęła się gwałtownie i zaczęła łkać. Wzruszyłem ramionami i
wyszedłem z bloku.
Z daleka widać było wagony idące wzdłuż
rampy. Przywoziły nowych ludzi, którzy będą szli. Drogą między odcinkami
wracała do wagonów jedna grupa Kanady* i minęła drugą, która szła na zmianę. Z lasu podnosił się dym. Usiadłem koło
gotującego się kotła i mieszając smołę, myślałem długo. W pewnej chwili
złapałem się na myśli, że chciałbym mieć takie dziecko o rumianych we śnie policzkach i rozrzuconych włosach.
Roześmiałem się z niedorzecznej myśli i poszedłem na dach przybijać papę.
*Kanada - tu: komando pracujące przy
transportach przychodzących do obozu i do gazu.
Tadeusz Borowski ,Proszę
państwa do gazu
Już się opróżniły wagony. Chudy,
ospowaty esman spokojnie zagląda do środka, kiwa głową
z niesmakiem, ogarnia nas spojrzeniem i wskazuje wnętrze.
- Rein. Oczyścić!
Wskakuje się do środka.
Porozrzucane po kątach wśród kału ludzkiego i pogubionych zegarków leżą
poduszone, podeptane niemowlęta, nagie potworki o ogromnych głowach 1 wydętych
brzuchach. Wynosi się je jak kurczaki, trzymając po parę w jednej garści.
- Nie nieś ich na auto. Oddaj kobietom - mówi
zapalając papierosa esman. Zapalniczka mu
się zacięła, jest nią bardzo zaaferowany.
- Bierzcie te niemowlęta, na litość boską -
wybucham, bo kobiety z przerażeniem uciekają ode mnie, wtulając głowy w
ramiona.
Dziwnie niepotrzebnie pada imię
Boga, bo kobiety z dziećmi idą na auto, wszystkie, nie ma wyjątku. Wiemy
wszyscy dobrze, co to znaczy, i patrzymy na siebie z nienawiścią i przerażeniem.
-
Co, brać nie chcecie? -
powiedział jakby ze zdziwieniem i wyrzutem ospowaty esman i począł odpinać rewolwer.
-
Nie trzeba strzelać, ja wezmę.
Siwa, wysoka pani wzięła ode
mnie niemowlęta i przez chwilę patrzyła mi prosto w oczy.
- Dziecko, dziecko - szepnęła uśmiechając się.
Odeszła, potykając się na żwirze.
Tadeusz Różewicz, Ocalony
Mam dwadzieścia cztery lata
Ocalałem
prowadzony rzeź.
To są nazwy puste i jednoznaczne:
człowiek i zwierzę
miłość i nienawiść
wróg i przyjaciel
ciemność i światło.
Człowieka tak się zabija jak zwierzę
Widziałem:
furgony porąbanych ludzi
którzy nie zostaną zbawieni.
Pojęcia są tylko wyrazami:
cnota i występek
prawda i kłamstwo
piękno i brzydota
męstwo i tchórzostwo.
Jednako waży cnota i występek
Widziałem:
człowieka który był jeden
występny i cnotliwy.
Szukam nauczyciela i mistrza
niech przywróci mi
wzrok słuch i mowę
niech jeszcze raz
nazwie rzeczy i pojęcia
niech oddzieli światło od ciemności.
Mam dwadzieścia cztery lata
Ocalałem
prowadzony na rzeź.